Film o Jacku Reacherze swego czasu zagościł na wielu
blogach. Kilkanaście różnych recenzji wykreowało ogólny obraz całkiem
przyzwoitego filmu akcji. Nie byłbym oczywiście sobą gdybym odpuścił jego
obejrzenie. Myślę że nikt nie będzie obrażony, jeśli kilka słów o odczuciach
związanych z tym seansem „wyprodukuję” także ja.
Rola główna przypadła hobbitowi, zwanemu też Tomem Cruise’m.
Jego występ jest co najmniej śmieszny, jeśli odniesiemy się do prawie
dwumetrowego książkowego bohatera i porównamy go ze 170-centymetrowym aktorem. Ok,
to jeszcze mógłbym odpuścić – wzrost to przecież nie wszystko. Można być przecież
nawet 150-centymetrową maszyną do zabijania, ale wszelkie podejmowane przez
niego próby wyglądania na twardziela wydają się straszliwie naciągane. Cały
kunszt aktorski Cruise’a opiera się na jednej minie – w dodatku nawet nie tak
dobrej jak u innych pionierów kina akcji jak Seagal, czy Stallone. A walki?
Cholernie śmieszne. Tom klepie zewnętrzną stroną dłoni w kolano o dwie głowy
wyższego oponenta wyłączając go tym samym z akcji? Serio? Z przyjemnością
wziąłbym od niego lekcję walki, ale osobiście uważam, że taki styl nie okazałby
się zbyt efektywny w prawdziwym starciu.
![]() |
Rozcięcie na policzku to jedyna rana jaką odnosi bohater. Więcej obrażeń odnoszę przy porannym goleniu... |
No dobra, ale przecież to film akcji powiecie. Nie musi być
realistycznie, powiecie? To po cholere producentom potrzebne były jakieś chore aspiracje?
Teksty o wolności w Ameryce próbowano przeplatać teoretycznie realistycznymi
walkami z kilkoma przeciwnikami i scenami snajperskimi, które z realizmem miały
bardzo mało wspólnego.Część z tych dziwnych
sytuacji mógłbym jeszcze zaakceptować, ale scena w której główny bohater otrzymuje
cios kijem bejsbolowym w tył głowy, by po chwili z ochotą kontynuować walkę,
kompletnie zniszczyła moje logiczne podejście do tego filmu. Skoro jednak nie silono się na realizm, to dlaczego nie
pokuszono się o bardziej dynamiczną i efektywniejszą historię? Cały spisek przeciwko któremu
walczył Reacher, składał się może z 7/8 ludzi, z których 5 było postaciami
drugoplanowymi. Na dwie godziny filmu to troszkę za mało.
Słówko o fabule. Zapowiadało się dobrze. Nie przeczę, że
powoli wciągałem się w film, by na końcu okazało się, że to kolejny
hollywoodzki schemat o ratowaniu biednej, cycatej białogłowy z opresji.
Standard kina akcji. Nic nadzwyczajnego.
![]() |
Związana kobieta, przemoc i broń, czyli idealna randka wg. Charliego Sheena. |
I co tu jeszcze dodać? Wydaje się, że cały film zrobiono na
siłę. Wygląda na to, że producenci mieli mnóstwo pomysłów, ale niestety żadnego
nie trzymali się konsekwentnie. W dodatku do żadnego z nich nie pasowała
wybrana obsada. Jeżeli miałbym zdecydować się na kino akcji, które ma w sobie
cokolwiek ambitnego, obejrzałbym jeszcze raz „The Warrior”, a jeżeli chciałbym
dynamicznej akcji, to już lepiej postawić na sprawdzonego Stallone’a w „Bullet To The Head”, albo „The Expadnables”.
„Jack Reacher” próbował być czymś po środku, ale wyszło bardzo słabo.
Moja ocena to 4/10
Ja mam 152 cm wzrostu. I mogłabym być maszyną do zabijania, spokojnie.
OdpowiedzUsuńKażda kobieta mogłaby być maszyną do zabijanie. Was obowiązują zupełnie inne normy :)
UsuńA mnie się wydaje, że bredzisz ;) A co do sztuk walki, to taki zasuszony dziadek z Szaolina potrafiłby Cię jednym palcem znokautować a wierzchem dłoni by Ci głowę odciął, więc to mnie nie raziło zupełnie. A film Dobry. 7/10 :P
OdpowiedzUsuńWierzę, ale poprównując sceny walki z innymi filmami akcji, to naprawdę bardzo przeciętnie to wygląda. Np. biorąc pod uwagę chociażby "Expendables" to sceny walki są równie realistyczne (może w Reacherze odrobinkę bardziej), ale za to o wiele mniej efektowne. Generalnie film mnie zawiódł i wynudził - być może przez to, że oglądałem go dość zmęczony- nie mam pojęcia.
UsuńMiałem mieszane uczucia co do tej produkcji. Wahałem się, ale teraz się nie waham. Rezygnuje. Ten kij bejsbolowy przechylił szalę na jego niekorzyść.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Hmm, mógłbyś przetestować film sam - wtedy wiedziałbym, czy to tylko ja jestem taki wybredny. Wydaje mi się jednak, że są zdecydowanie lepsze filmy akcji :)
UsuńKsiążki z Reacherem bardzo lubię i nie mogę przeboleć, że wybrali Cruise'a do tej roli. Takiego kurdupla? Filmu jeszcze nie widziałam, a z tego co tu piszesz, to nie mam, czego szczególnie żałować. Zostanę przy książkach. :)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie książek nie czytałem, ale z tego co słyszałem, to ponoć są całkiem niezłe. Będę musiał sprawdzić.
UsuńJa, podobnie jak Jagna czytałam i bardzo lubię książkowego Reachera. I też byłam zdumiona i przybita, że wybrali Cruise'a. Zupełnie mi on nie pasuje na Jacke'a. Film obejrzałam i zdania nie zmieniam. Tom nigdy nie będzie dobrym Reacherem. Film moim zdaniem średniawka, ziewać nie ziewałam, ale szału nie było.
OdpowiedzUsuńPoważnie więcej ran odnosisz przy goleniu? Biedactwo:D
Prawdziwi faceci golą się siekierą. Stąd te rany :P
UsuńŚmieszy mnie ten Cruise w roli słynnego Reachera :) Film zamierzam obejrzeć po przeczytaniu książki :)
OdpowiedzUsuńA ja mam ochotę przeczytać ksiązkę. Utwierdzę się w przekonaniu, że literatura przeważnie jest lepszym wyborem niż film :)
UsuńZ tym realizmem bywa różnie. Czasem jego brak bardzo mi przeszkadza, a czasem jestem w stanie to zaakceptować i nawet dobrze się bawić (jak w przypadku filmów z serii "Szybcy i wściekli", które ostatnio poznaję;)
OdpowiedzUsuńAle tego filmu i tak bym nie obejrzała. Jest tam Tom Cruise, którego nie darzę sympatią.
"Szybcy i wsciekli" to zupełnie inna klasa filmów akcji. Ze względu na Twój wpis aż sam nabrałem ochoty na obejrzenie najnowszej części :)
UsuńNie lubię Toma, a Twoja recenzja krzyczy głośno: nie spiesz się z seansem, Ann!
OdpowiedzUsuńHmm, zastanawia mnie kto lubi Toma? :) Tylu jest świetnych, młodych aktorów, że Cruise mógłby spokojnie usiąść już na ławce rezerwowych.
UsuńOj nie, jak na razie dziękuję za propozycje filmowe. Już nazbierało mi się sporo różnych produkcji, a nie chcę sobie ciągle psuć oczu :P.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Melon
PS: Ty chyba nie potrafisz się golić... Czy Ty za każdym razem, gdy się golisz to skalpelujesz sobie połowę twarzy :P?
Przeczytałam ostatnio "I dusza moja" Michała Cetnarowskiego i chyba wystarczy mi strzelanin na jakiś czas. ;)
OdpowiedzUsuńOstatnio mam dosyć Cruise'a na ekranie, więc raczej nie sięgnę po ten film. Już wolałbym sobie chyba odświeżyć pierwszą część MI:)
OdpowiedzUsuńJeśli komuś podobał się film Uprowadzona, to i spodoba się Jack Reacher, obaj bohaterowie spuszczają przeciwnikowi ostre wpierdol przez cały film. Co do wzrostu Toma Cruise, to przywołam tylko J.C. van Damme (170 cm), S. Stallone (175 cm), C. Norris (176 cm) im wzrost nie przeszkadzał w spuszczaniu wpierdolu, wię argument uznaje za nie trafiony, tym bardziej, że kamera czyni cuda. Sam zanim dowiedziałem się ile wzrostu ma van Damme myślałem, że co najmniej 185 cm. Pamiętam jaka była krytyka jak do obsady Hitamana wybrano Timothy Olyphanta,a w mojej ocenie całkiem dobrze wypadł. Konstatując powiem tylko, że w dobrym tonie jest najpierw obejrzeć film, a później brać się za ocenę. Ja nie wiem kim jest niejaki Łukasz K., jemu się film nie podobał, a może jego ulubione produkcje to moda na sukces, stacyjkowo, lub m jak mdłości. Koleś o sobie napisał, ze lubi piłkę nożną, czytać książki jeść, o filmach nic nie napisał. To klasyczny socjopata, a Wy po jego recenzji na wiarę przyjmujecie, że film jest słaby. Nie bądzcie lemingami. siju
OdpowiedzUsuńJakkolwiek wiem, że chciałeś mnie obrazić, to nie odpowiem w tym samym tonie, albowiem ostatnie zdanie szalenie mi się spodobało :) Dokładnie, nie bądźcie lemingami - każdemu podoba się co innego. Jednemu stacyjkowo, innemu Tom Cruise ;)
UsuńFaktycznie, na filmach się nie znam - oglądam je dla przyjemności, a ten mi jej nie sprawił ;)
Widzę, że komentarz na poziomie. I jeszcze się ten ktoś nie przedstawił ;)
UsuńA ja za leminga się nie uważam, choć filmu nie obejrzę. A to dlatego, że nie lubię kina akcji, typu im więcej mordobicia i strzelanin tym lepiej :)