Problem opętania nie jest niczym nowym dla kina grozy.
Podobną tematykę poruszały liczne klasyki, które zapisały się w historii
horroru złotymi zgłoskami - z Egzorcystą, Obecnością i Amityville na czele.
Niestety ten szlachetny motyw zgwałciło o wiele więcej kiepskich produkcji -
The Possesion Experiment, The Exorcism of Molly Hartley, czy Grace: Opętanie -
to tylko nieliczne przykłady wyłowione z całego worka horrorowych odpadków,
których nikt nie powinien znać (i na szczęście niemal nikt nie zna). Czasem
pojawia się jednak kolejna produkcja, poprzedzona solidnymi zapowiedziami i
ogromnymi nadziejami, której żaden szanujący się widz nie jest w stanie sobie
odmówić. Takim dziełem wydawał się „Krucyfiks”.
Już sam plakat, którego zasadniczą częścią jest obietnica,
iż po raz kolejny spotkamy się z kunsztem twórców Obecności i Annabelle,
przykuł moją uwagę. Liczyłem iż „oparta na faktach” historia nieudanych
egzorcyzmów rumuńskiej zakonnicy przez równie rumuńskiego księdza Antona,
wprawi mnie w zdumienie, zaskoczy, a przede wszystkim przerazi. Choć dwa
pierwsze punkty nie zostały do końca zrealizowane, muszę przyznać, że z kina
wyszedłem szczerze przerażony. Pośród wielu pytań, które kłębiły się w mojej
głowie, jedno z nich przebijało się bowiem na pierwszy plan - jak można było to
tak spierdolić?! Choć od seansu minęła już niemal doba, wciąż nie mogę wyjść z
podziwu.
![]() |
Wypuśćcie mnie z tego filmu!! |
Zacznijmy od małego żartu, czyli niesamowicie długiej listy
zalet. Oddając cesarzowi co cesarskie (choć przyznajmy szczerze, że jest to co
najwyżej władca niewielkiego szamba)należy przyznać, że w Krucyfiksie zdarzają
się sceny ładne wizualnie. Zabawa światłem słonecznym, kamienne budynki o
niezwykle surowym wystroju, czy też panoramy przedstawiające małe, rumuńskie
miasteczko, mogą zrobić wrażenie nawet na widzu tak negatywnie nastawionym do
całości obrazu jak ja. Na tym ten majestatyczny spis plusów w zasadzie się jednak
kończy.
Co w takim razie nie zagrało? Zacznijmy od prostej i
schematycznej fabuły, która w żadnym momencie nie przyprawiła mnie o szybsze
bicie serca. Mamy tu do czynienia z bardzo ogranym motywem - silna i odważna
dziennikarka dręczona ukrytymi problemami emocjonalnymi, wyrusza w poszukiwanie
ciekawej historii o nawiedzonej zakonnicy. Prowadząc śledztwo musi odrzucić
swój twardy racjonalizm i w finale opowieści zmierzyć z demoniczną siłą.
Konieczność śledzenia niezbyt ciekawych losów głównej bohaterki, uzupełniona
jest równie nudnymi fragmentami z życia nieszczęśliwej zakonnicy.
![]() |
Murowany kandydat do nagrody za najgorszy efekt specjalny w horrorze? |
Kolejny problem jest jeszcze istotniejszy - Krucyfiks w
żadnym momencie nie przestraszy nikogo, kto w życiu widział więcej niż dwa/trzy
dobre horrory. Klasyczne i ograne motywy są nie tylko do bólu przewidywalne,
ale często sprawiają także wrażenie fatalnie zrealizowanych. W zasadzie
wszystkie próby straszenie opierają się na sygnalizowanych jump scare-ach, a
kreatywność w tworzeniu klimatycznych scen innego typu, oparła się o dwa
przeciętne momenty, niezbędne do zmontowania trailera.
No i to aktorstwo. O muj borze. Jakim cudem mam wkręcić się
w klimat filmu, w którym główna bohaterka nawet nie udaje, że jest przerażona?
W zasadzie nie ma tu żadnej postaci, która wyróżniłaby się w pozytywny sposób.
I nie wiem nawet jakim sposobem można to przypisywać nieudolności aktorów, gdy
tym razem ewidentnie winny jest kiepski scenariusz. Swoją drogą należy docenić
rumuńskich mieszkańców prowincjonalnych miasteczek, gdyż każdy z nich, kurwa KAŻDY,
perfekcyjnie mówi po angielsku. Czapki z głów.
Nie będę dłużej znęcał się nad tą produkcją. To klasyczny
przykład kina nastawionego na wyciągnięcie kasy z idiotów takich jak ja. Papka
tworzona bez pasji, zaangażowania, czy choćby chwili zastanowienia.
Pełnometrażowa produkcja przypominająca bardziej projekt filmowy nieopierzonych
studentów, niż poważne podejście do sprawdzonego i wielokrotnie przerabianego
motywu opętania. Choć wypad do kina uważam za całkiem udany i przyznaję, że
bawiłem się całkiem dobrze, film nie ułatwił mi tego w żadnym momencie.
Szczerze odradzam.
Moja ocena to: 3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz